Wystawy fotograficzne

W bieżącym wydaniu przedstawiamy Państwu Pana Stefana Wiernowolskiego – przedsiębiorce, fotografa, regionalistę.
– Wiem, że fotografowanie to dla Pana nie tylko zawód, ale przede wszystkim wielka pasja. Proszę nam przybliżyć, skąd to zainteresowanie fotografią?
– Pod koniec lat 50. XX wieku, kiedy mieszkałem na ulicy 1-go Maja w Sulęcinie (przed wojną – Baderstr., dziś – Pineckiego), na strychu pełno było rupieci pozostawionych przez Niemców, a także przywiezionych przez dziadka Walentego z Francji w 1935 r. Jesienią i zimą był to mój „plac zabaw”. Któregoś dnia odkryłem tam szklane płytki, a na nich jakieś dziwne obrazki. Oglądałem je w dachowym okienku, nie wiedząc co to jest.
Zrozumiałem wiele lat później, kiedy fotografia zaczęła wychodzić z mojej duszy, że były to negatywy fotograficzne.
Tak to się zaczęło. Najpierw rzemieślnicza robota, później wystawy, albumy i książki, o których nie wypada mi mówić, bo przypomina mi się wierszyk z „Elementarza” Mariana Falskiego pt. „Stefek burczymucha”. Zainteresowanym proponuje wskoczyć do internetu i już!
Obecnie prowadzi Pan firmę wraz z synem i synową. Jak prowadzi się firmę rodzinną? Skąd ten pomysł?
Kiedyś, w Tatrach, nad Morskim Okiem, byłem świadkiem bójki dwóch fotografów, którzy pobili się o prawo fotografowania dużej grupy turystów. Później okazało się, że był to ojciec i syn. Wtedy to pierwszy raz zadałem sobie pytanie:
– Jak długo trzymać lejce i kiedy dać powozić innym?
Nie łatwo znaleźć taki czas, ale wydaje się, że decyzję podjąłem w odpowiednim momencie. Od kilkunastu lat syn Łukasz z żoną Katarzyną, prowadzą zakład fotograficzny i doskonale dają sobie radę.
\Fotografia to nie tylko ładne obrazki, ale przede wszystkim umiejętność patrzenia na świat. Za horyzont, w głąb przyrody i w zakamarki ludzkiej duszy. Mogłem tam wejść, kiedy zakładem zaczął „powozić” syn i czerpać z tego nie mniej przyjemności niż wtedy, kiedy byłem młody.
Posiada Pan sporą kolekcję aparatów fotograficznych. Jak wiele eksponatów liczy Pana kolekcja na dzień dzisiejszy, a jakim okazem chciałby Pan się najbardziej pochwalić?
Pierwszy aparat fotograficzny – Smienę 6 produkcji USRR – kupiłem w 1964 roku za wakacyjną robotę. Dziś z tej serii mam jeszcze sześć innych i ponad pięćset skrzynkowych, mieszkowych, kompaktowych, analogowych i cyfrowych. Większość tych aparatów pochodzi z darowizn od znajomych i gości pensjonatowych odwiedzających Kacperka. Szczególną sympatią darzę aparaty podarowane przez Pastora Hansa-Dietera Winklera i Pana Heiz’a Habermanna, ostatniego przewodniczącego Heimatkreis Oststernberg, którzy podarowali mi swoje rodzinne pamiątki.
Objechał Pan niemal cały świat: od Chin i Egiptu po Amerykę. Jakie miejsce poleciłby Pan naszym czytelnikom.
Nie wiem, co jest bardziej pasjonujące – fotografowanie czy podróżowanie? Chyba jest tak, że jedno z drugim jest nierozerwalnie związane.
Z każdej podróży zwoziłem „coś” do domu.
Z Chin – Konfucjusza i ludowe powiedzenie: Lepiej raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć.
Z Włoch – „Księcia” Machiavellego
Z Holandii – tolerancję
Z Egiptu – rządzenie nieoświeceniem
Z Niemiec – gospodarność
Z USA – wielokulturowość i pragmatyzm
Z Polski – wolę nie mówić.
Jakie jeszcze niespełnione marzenia tkwią w Stefanie Wiernowolskim?
Z młynem w Ostrowie nie wyszło, to może kiedyś Muzeum Fotografii?
Życzymy zatem Muzeum Fotografii. Oczywiście chcielibyśmy, aby było one w Sulęcinie. Dziękuję za rozmowę.
Aneta Gryz, Sulęciński Magazyn Samorządowy, nr 3, wrzesień/2020

Wystawy fotograficzne:

  • 2001 r. – Sulęcin – „Przyroda Ziemi Sulęcińskiej i Chorwacji”
  • 2004 r. – Pasewalk – Niemcy – „Uroczysko Lubniewsko”
  • 2005 r. – Feldberg – Niemcy – „Impresje Przyrodnicze”
  • 2005 r. – Chorin – Niemcy – „Piękno Natury”
  • 2006 r. – Burg – Niemcy – „Przyroda Ziemi Sulęcińskiej”
  • 2006 r. – Beeskow – Niemcy – „Tak daleko, tak blisko…”
  • 2006 r. – Kołczyn – „Polska wieś Kołczyn”
  • 2006 r. – Chorin – Niemcy – „Polska wieś Kołczyn”
  • 2006 r. – Poczdam – Niemcy – „Przyroda Ziemi Sulęcińskiej”
  • 2007 r. – Sulęcin – „Przyroda Ziemi Sulęcińskiej”
  • 2009 r. – Sulęcin , Dom Joannitów – „Barwy natury – rocznik 2008”
  • 2009 r. – Lubniewice, Dom Kultury– „Barwy natury – rocznik 2008”
  • 2009 r. – Witnnica, Żółty Pałacyk – „Barwy Natury – rocznik 2008”
  • 2010 r. – Gorzów Wlkp. – Biblioteka Woj. „Kraina legend – Ziemia sulęcińska”
  • 2010 r. – Warszawa, Zarząd Główny PTTK , ul.Senatorska – „Kraina legend”
  • 2010 r. – Nowy Tomyśl, Biblioteka, „Kraina legend”
  • 2011 r. – Sulęcin, Dom Joannitów, „Żadnych granic – Keine Grenzen”
  • 2011 r. – Eberswalde, Niemcy, kościół Marii-Magdaleny, „Kraina legend”
  • 2011 r. – pierwsze i drugie miejsce w konkursie fotograficznym Biura Podróży ESTA za zdjęcia „Chińczyk” i „Metro”
  • 2011 r. – Furstenwalde – Niemcy – Brandenburghaus, „Krajobraz bez granic”
  • 2011 r. – Sulęcin, Dom Joannitów, – „Krajobraz bez granic” (04.11.-16.12.2011)
  • 2012 r. – Beeskow, Starostwo Powiatowe, Keine Grenzen, 27.9-16.11.2012 r.
  • 2012 r. – Kamen, Muzeum, „Krajobraz bez granic”, wrzesień 2012 r.
  • 2014 r. – Poznań, grudzień 2014, Wyższa Szkoła Hotelarstwa i Gastronomii, „Przyroda Ziemi Sulęcińskiej” , grudzień 2014 r.
  • 2015 r. – Gorzów Wlkp. Szpital Wojewódzki, Oddział Onkologiczny, „Uroczysko Lubiewsko”, listopad 2015 r.
  • 2019 r. – Poznań, Wyższa Szkoła Hotelarstwa i Gastronomi, „Park NarodowyYellowstone”
  • 2020 r. – Sulęcin, Przychodnia Lekarska „MEDYK”, „Przyroda bez granic”
Odwiedź nas

Są wolne miejsca!

Serdecznie zapraszamy